Przemówienie Senatora Jana Rulewskiego z okazji 30-lecia "Solidarności". Filharmonia Pomorska, dnia 29 sierpnia 2010r.
O Sierpniu ów!
Na ogół Sierpień 1980 r. wspominamy jako miesiąc porozumień sierpniowych, zawartych pomiędzy komitetami strajkowymi a stroną rządową. Powiedzmy to wyraźnie - z komunistami. Dzisiaj wielu z nas wstydziłoby się zapewne takiego partnerstwa. Są też tacy, którzy odwracają się plecami do postulatów, które otworzyły drzwi do wolności pracownika, wolności Polski, a po dalszych latach walki także drzwi do wolności innych narodów Europy Wschodniej i Środkowej.
Dla mnie sierpień 1980 r. to coś więcej niż tylko Wolne Związki Zawodowe, podwyżki płac, równe zasiłki rodzinne, czy radiowa msza święta. Dla mnie „sierpień 1980” - to przede wszystkim narodziny nowego pokolenia. Jego przedstawicieli widziałem w strajku i na wiecach, w gazetkach i radiowęzłach. Widziałem jak odrzucali strach, by najpierw nieśmiało cedzić słowa o prawdzie i godności, a na I Zjeździe Solidarności mówić już o autonomii społeczeństwa, polskiej kulturze, a nawet przywoływać Najjaśniejszą Rzeczypospolitą. Z wielkich i małych zakładów padały deklaracje sprawiedliwości i równości. Przyglądając się sobie walczyli z własnymi słabościami: nałogami, korupcją i egoizmem. W Bydgoszczy, w marcu 1981 r., wspólnie z chłopami tak tłumnie przeciwstawili się uwiądowi społecznemu i gospodarczemu kolektywizowanej na raty wsi.
Nie przeceniali swoich sił. Szukali partnerów i przyjaciół w Kościele oraz wśród inteligencji. Otwarci stali się na tych, co zrywali z szeregami komunistycznej władzy. Zdarzyło się nawet, że znani ekstremiści dotarli do Filharmonii Pomorskiej im. Paderewskiego, by wraz ze Szwalbem i Harendarską podburzać przeciwko naukowo obmyślanemu ustrojowi.
Widziałem wielu robotników, którzy robili to według własnego pomysłu i na własną odpowiedzialność, nie czekając na instrukcje z Gdańska, Szczecina czy Jastrzębia.
„A liczba ich była wielka i choćbyś stanął na trybunie nie dojrzałbyś końca” - tak zeznawał przed sądem, oskarżony o zbrodnię organizacji antysocjalistycznego zamachu, jeden z przywódców Solidarności.
Oni, władza - podobno z nas - jednak obcy przez to, że nie wyszli poza furtkę martwego ustroju, nie zaproponowali jego przemiany. Obcy także głównie dlatego, że skrycie - wobec bezbronnych - wytoczyli najcięższe działa: więzienne kraty, wygnanie, megacenzurę, wszechwładztwo bezpieki. Ginęli niewinni. Słabi upadali.
Tragiczny wymiar lat stanu wojennego i następnych wyznacza postać zamordowanego przez SB, dziś błogosławionego ks. Jerzy Popiełuszko. Pamiętamy i będziemy pamiętać.
Pamiętamy też, że tak - jak przed sierpniem 1980 r. - normy pracy szalały, pieniądz stawał się bardziej papierowy, praca mierzona pensją straciła dwukrotnie na wartości. Każda złotówka włożona w gospodarkę dawała zaledwie 87 groszy zwrotu.
W 1989 roku idee walki bez przemocy, pamięć o tragedii powstańczych zrywów kazały nam, ludziom „Solidarności” udzielić im, co prawda ponownie, przepustki do pełnienia władzy, ale tym razem władzy kontrolowanej. Stracili ją sami. Wyprowadzili swoje wyszarzałe, a bywało, że i obce sztandary. Ustąpili, przed wielkim pragnieniem wolności człowieka i narodu.
I wreszcie nastała III Rzeczpospolita. Uznana w świecie (nawet przez jej ciemięzców), z rozwijającą się gospodarką, z poszerzającą się przestrzenią wolności, dostępną dziś dla milionów. Trochę może nierówna, czasami zaskakująca. Rzeczpospolita z deficytem finansowym i bywa, że z deficytem solidarności. Jednak Nasza. Odzyskało ją pokolenie Solidarności i wierzę, że następne pokolenia nie zmarnotrawią tego sierpniowego trudu.
Nie mogą!
Już jako całkowicie wolne - przysporzą jej nowych bogactw i wartości. Kto wierzy, niech powstanie!
Jan Rulewski - senator