10.07.2019-Antoni Mężydło: Będziemy się żreć również między sobą, a nie tylko walczyć z PiS. Będziemy w stanie wojny. Wydawnictwo: Gazeta.pl wiadomości
Antoni Mężydło: Będziemy się żreć również między sobą, a nie tylko walczyć z PiS. Będziemy w stanie wojny
10.07.2019 13:33
- Teraz negocjujemy z PSL, ale jeśli pójdziemy osobno do wyborów, to w kampanii będziemy już w stanie wojny. Będziemy się żreć również między sobą, a nie tylko walczyć z PiS. Rywalizacja leży przecież w naturze polityki - mówi dla Gazeta.pl Antoni Mężydło, konserwatywny poseł Platformy Obywatelskiej.
Jacek Gądek: Jeśli PO pójdzie do wyborów w jednym bloku z lewicą, czyli z SLD albo i z Wiosną, to pana w tej Platformie nie będzie?
Antoni Mężydło: Z 2005 r., gdy byłem jeszcze w PiS-ie i uczyłem się zawodowej polityki, pamiętam taką scenę. Jeszcze przed wyborami parlamentarnymi Jarosław Kaczyński rozmawiał o rodowodzie antykomunistycznym z ludźmi "Solidarności". Tłumaczył: jeśli będę miał do wyboru koalicję z SLD albo z Samoobroną, to wybiorę SLD, bo lewica jest bardziej przewidywalna. Mówił, że dla dobra Polski będzie trzeba współpracować z SLD. Tak nam to tłumaczył.
Widzi pan, jakie wartości wchodzą w grę? Dobro Polski.
Dla dobra Polski to z postkomunistami z SLD i krwisto lewicową Wiosną trzeba Platformie iść razem?
Trzeba to rozważyć. Nie mam doktrynalnych ograniczeń. Nawet jak coś jest dla mnie niekomfortowe, to znaczy, że jest tylko niekomfortowe, a w polityce człowiek musi się liczyć z utratą komfortu.
Mój przyjaciel senator Jan Rulewski rzucił papierami w Platformie i odszedł przez koalicję z SLD - odszedł przez przeszłość, bo jako człowiek opozycji w PRL-u, nie mógł ścierpieć postkomunistów na naszych listach. Popełnił błąd, bo zrobił to przed wyborami europejskimi - zaszkodził tym opozycji.
A pan odejdzie po wyborach, żeby nie przeszkadzać swojej partii?
Nie. Na razie nie ma takiego zagrożenia. Nie możemy jednak pójść w jednym bloku z lewicą, bo wtedy przesuniemy się w lewo i osierocimy centrum. Tym bardziej, jeśli PSL twardo postawi, że nie idzie razem z PO, Nowoczesną, samorządowcami i Barbarą Nowacką, czyli postawi nas w trudnej sytuacji, to nie możemy już się przesunąć w lewo.
Między PO i PSL już iskrzy, a osobny start oznaczać będzie otwarty konflikt?
PSL z jednej strony będzie podgryzany przez PiS. Z drugiej przez koalicję wokół Platformy. A z trzeciej także przez SLD, bo Włodzimierz Czarzasty obwini ludowców o rozbicie opozycji.
Co szeregowy wyborca ma zrobić z tym, co pan mówi?
A nie wiem. Sam będę miał problem, co z tym i ze sobą zrobić. Teraz negocjujemy z PSL-em, ale jeśli pójdziemy osobno do wyborów, to w kampanii będziemy już w stanie wojny. Będziemy się żreć również między sobą, a nie tylko walczyć z PiS-em. Rywalizacja leży przecież w naturze polityki.
Niech pana mowa będzie "tak - tak, nie - nie"...
…ale trudno o to. Pan chce ode mnie brawury czy rozsądku?
Szczerości.
Nie zrobię nic wbrew swojemu rozumowi.
Czyli na pytanie, czy pan odejdzie z PO, jeśli ta zawiąże koalicję z lewicą, pan odpowiada "nie wiem".
Tak. Bo nie wiem. Taka koalicja wydaje mi się zresztą bardzo mało prawdopodobna.
SLD przecież lgnie do Platformy tak mocno, że aż przykro patrzeć.
To prawda. Czarzasty to chyba już na wszystkie warunki się zgodzi. Jeśli Grzegorz Schetyna - ze względu na to lgnięcie Czarzastego - będzie w tak komfortowej sytuacji, to zawiąże koalicję z SLD na akceptowalnych dla mnie warunkach - bez Marka Dyducha czy Joanny Senyszyn.
Panu - "solidaruchowi" - nie zgrzytała obecność "komuchów" Włodzimierza Cimoszewicza i Leszka Millera na listach Koalicji Europejskiej?
Oj, zgrzytała. Obecność byłych komunistycznych sekretarzy była dla mnie niekomfortowa. A oni jeszcze - co trzeba przyznać - nie prowadzili nawet kampanii. Czułem to, co Janek Rulewski i Marek Biernacki.
Ale to pan spośród konserwatywnych polityków Platformy ma największą zdolność do przełykania lewicowej żaby.
Nie wiem, czy mam aż tak wielką.
Rulewski rzucił papierami. Biernacki odszedł do PSL. Pan trwa i mówi, że koalicję z SLD to by pan nawet zaakceptował.
Cały czas jestem w PO. I jestem lojalny, więc nie każdy dyskomfort będę ogłaszał światu.
Pan woli nie iść w koalicji z lewicą, a przecież w koalicji z PO już jest lewicowa Inicjatywa Polska Barbary Nowackiej. To właśnie Nowacka była twarzą projektu liberalizującego ustawę antyaborcyjną "Ratujmy kobiety". Zakładał on dopuszczalność aborcji na żądanie dla 15-latek bez zgody i wiedzy rodziców. Jak pan - konserwatysta - czuje się w takiej koalicji?
W styczniu 2018 r. wniosła ten radykalny projekt, a później już nie wracała do tego tematu. Nie ma go. Słucha pan tego, co dziś mówi Barbara Nowacka?
Że tych tematów już nie porusza. I to mimo, że fundamentem jej obecności w polityce były lewicowe postulaty obyczajowe.
No właśnie. Platforma jest silniejsza programowa od IP, więc Nowacka podporządkowuje się naszemu programowi. Faktycznie jej wcześniejsze decyzje były silnie ideologiczne, więc lokowała się w niszowych partiach. Dziś widzi, że nie przyniosło jej to żadnego sukcesu. W końcu postanowiła dołączyć do jednego z głównych nurtów i być może dojdzie do przekonania, że ta lewicowa ideologia nie ma w Polsce szans, bo nasze społeczeństwo jest bardziej konserwatywne niż progresywne.
Ja nawet uważam, że do zaakceptowania byłby jeden wielki blok opozycji z lewicą, ale gdyby inne formacje zgodziły się realizować program chadecki, konserwatywno-liberalny. Przełknąłbym i taką wielką koalicję. Badania nie wskazują jednak, żebyśmy mieli odebrać PiS-owi władzę idąc jednym blokiem.
Już widzę jak SLD i Robert Biedroń palą się do pisania chadeckiego programu.
Ale Barbara Nowacka już mówi dzisiaj językiem centrowym.
"Dzisiaj".
W kampanii byłem na kilku konwencjach samorządowych i przemawiała na nich Barbara Nowacka. Mówiła o wartościach. Młoda, inteligentna, ładna kobieta mówiła nie o aborcji, ale o wartościach, do których dążyliśmy w "Solidarności". To było piękne. Nie mówię o społecznej działalności pani Nowackiej ws. światopoglądowych, ale już to, co robiła w kampanii samorządowej jest dla mnie akceptowalne.
Słyszę, że wyzbył się pan swojej największej wady. Pisał pan o sobie kilka lat temu, że jest nią "zbytnia zasadniczość, która zarówno w życiu jak i w pracy czasami przeszkadza".
Tak. W polityce ta zasadniczość przeszkadza.
Gdyby pan był zasadniczy, to by pan odszedł z PO.
Tak. Rzuciłbym papierami, jeśli byłbym zasadniczy. Ale polityka jest dziedziną praktyczną, a nie teoretyczną. Może ta polityka mnie zmieniła? Tak żona mi zresztą mówi. "Ty w tej polityce już się zmieniłeś". No, ale takie są reguły, jednak w sprawach ważnych będę zasadniczy.
A na co dzień w polityce przydaje się giętki kręgosłup?
System wartości nie zawsze ma tę samą hierarchię. Ale nie wiem, czy aż taki giętki, jak pan sugeruje. Trzeba po prostu wybierać, która wartość jest w danym czasie istotniejsza.
Koalicja z Wiosną Roberta Biedronia i SLD to większa wartość niż chadecki program?
Tylko wtedy, gdyby była pewność, że jak ich weźmiemy do koalicji, to podpiszą się pod centrowym programem. Wybory europejskie przegraliśmy właśnie przez Wiosnę, bo Robert Biedroń fikał po lewej stronie, więc Schetyna zaczął trochę mówić językiem Biedronia. Nasi politycy jak Rafał Trzaskowski i Paweł Rabiej nawet swoimi działaniami wyprzedzali zapowiedzi Wiosny ws. karty LGBT w Warszawie.
Władysław Kosiniak-Kamysz zaprasza Platformę do rozmów o dołączeniu do konserwatywnej Koalicji Polskiej, którą zawiązuje PSL. I co pan na to?
Niech się Władysław Kosiniak-Kamysz nie wygłupia.
Wygłupia się? O dobro Polski zapewne mu chodzi.
PSL nie ma nawet szans na stworzenie koalicyjnego komitetu wyborczego, który by przekroczył 8-procentowy próg wyborczy. Uważam, że powinniśmy iść w dwóch blokach. Pierwszy: PO, PSL, Nowoczesna, samorządowcy, Barbara Nowacka. I drugi: lewica, która może zdobyć nawet 10 proc.
A samodzielny start PSL?
To ogromne ryzyko, bo nikt nie jest w stanie dziś określić, czy są w stanie przeskoczyć 5-proc. próg wyborczy. To jak gra w totka, ale w tej grze Kosiniak-Kamysz gra też na siebie…
…jak każdy w polityce.
Ale on gra o uzyskanie formatu jednego z najważniejszych polityków w kraju.
W tych grach to jednak jego PSL musi się ugiąć w naszym kierunku, a nie my przed nimi. Naprawdę nie ma sensu, żeby Kosiniak-Kamysz wybrzydzał na Barbarę Nowacką.
Co pan sądzi o takim dealu, że opozycja promuje Władysława Kosiniaka-Kamysza na prezydenta w 2020 r., ale za cenę popierania Grzegorza Schetyny na premiera?
Nie wydaje mi się to możliwe.
No gdzieżby tam Schetyna chciał być premierem, a Kosiniak-Kamysz prezydentem.
Schetyna - tak. Ale nie Kosiniak-Kamysz, bo on nie jest aż tak wybijającym się politykiem. A poza tym liczy się liczba szabel - tych PSL ma bardzo niewiele.
Pana motto (za Arystotelesem): "Warunkiem istnienia demokratycznego państwa jest wolność". Teraz to Jarosław Kaczyński mówi, że Polska musi pozostać "wyspą wolności", więc może pan wróci do swojej poprzedniej partii?
Nie. Wolnościowa to jest Platforma, a PiS ogranicza swobody. Zajmuję się w Sejmie gospodarką i widzę, co zrobili z energetyką albo z ustawą o ziemi. Gdy powiedziałem synowi, jak działa ustawa o obrocie ziemią, że państwowa agencja ma prawo do pierwokupu i to przy własnej wycenie, to skomentował: ludzie tego nie wiedzą, bo gdyby wiedzieli, to nikt by na PiS nie głosował.
Gdy odchodził pan z PiS-u, to pan tłumaczył: "Uważam, że w tej partii nie mogłem już realizować misji publicznej zachowując poczucie uczciwości względem samego siebie". Dziś jest pan blisko takiej sytuacji, ale już w PO?
Wtedy też myślałem o odejściu z polityki. Być może znajdę się w takiej sytuacji i teraz. To możliwe. Gdybym poczuł to samo, to już definitywnie był politykę porzucił.
Albo poszedł do PSL-u.
Nie. Nie chcę być w niszowej partii.
A ludowcy tacy są?
A nie?
Ponad 120 lat tradycji i ok. 120 tys. członków, klub w Sejmie to jest nisza?
Sam pan jednak wie, że PSL jest w rzeczywistości związkiem zawodowym i reprezentuje interesy jednej grupy społecznej. Jeśli ściągną do siebie kilka osób spoza PSL-u, to i tak nie zmienią charakteru na partię ogólnospołeczną.
To kilku pana kolegów, w tym Marka Biernackiego - a on cieszy się uznaniem od lewa po prawo - zawiódł instynkt, gdy szli do PSL-u?
Jestem zdania, że Biernacki idąc teraz do PSL działał pod wpływem błędu, bo miał fałszywe przekonanie co do faktycznych zamiarów koalicyjnych Grzegorza Schetyny z ludowcami.
Według pana się wygłupił?
Nie, ale to spowodowało pewną rysę na dalszych rozmowach koalicyjnych z PSL.
Artykuł przygotował : Jacek Gądek. Wydawnictwo : gazeta.pl wiadomości
10.07.2019
Wszystkie informacje zaciągnięte z IMM.