25.11.2018-Patriotyczna korupcja dobrych ludzi jest moralnie usprawiedliwiona.Wydawnictwo: wyborcza.pl
Ludzie PiS uprawiają nepotyzm, kradną i niszczą państwo, bo uważają, że cel uświęca środki.
Na początku lat 90. XX wieku pewien znany polityk partii Porozumienie Centrum – poprzedniczki Prawa i Sprawiedliwości – tłumaczył mi: „Oni mają kasę, spółki nomenklaturowe, kontrolują biznes. My z tą naszą moralną postawą przegramy. Musimy robić to, co oni, tylko mocniej. Trzeba przejąć państwowe przedsiębiorstwa, stworzyć finansowe podstawy partii, zmusić komuchów, by dali nam kasę, wykorzystać ich, by pracowali dla nas. My jesteśmy dobrzy, oni źli. Dla Polski lepiej, byśmy my wygrali”.
„Oni” to byli wówczas dawni działacze PZPR. „My” – dawni opozycjoniści, bez doświadczenia w rządzeniu państwem, bez silnych struktur i pieniędzy. Polityk PC mówił otwartym tekstem. Na moralność przyjdzie czas później, komuchy wciąż są silni, trzeba z nimi brutalnie, nim się wzmocnią. „My” i tak jesteśmy moralnie lepsi niż „oni”.
Porozumienie Centrum realizowało ten program bardzo konsekwentnie. Jako jedyna partia stworzyło silne zaplecze materialne, zasilając swoje spółki i fundacje publicznymi pieniędzmi. Mówiąc jaśniej – przejęło majątek należący do wszystkich Polaków, by zbudować imperium gospodarcze. Potem przekształciło się w Prawo i Sprawiedliwość.
Jak PiS wmówił Polakom, że ludzie dawnej opozycji to „komuchy”
Bez zawłaszczonego majątku środowisko związane z Jarosławem Kaczyńskim by nie przetrwało. Niekwestionowany dziś lider PiS przez dziesięć lat był poza głównym nurtem polityki. Zgromadzony na początku lat 90. majątek dawał utrzymanie jemu i kilkudziesięciu ludziom z jego otoczenia. „Dobrzy ludzie” doczekali momentu, gdy mogli wejść do głównego nurtu polityki. Po 2001 roku PiS stał się średniej wielkości partią, w 2005 roku utworzył rząd koalicyjny, a w 2015 roku zdobył większość bezwzględną.
„Dobrzy ludzie” z PC, a potem z PiS w każdych wyborach startowali pod hasłem moralnej wyższości – tępienia korupcji, nepotyzmu, lokalnych układów, walki ze środowiskami wywodzącymi się z tajnych służb PRL. Cel był tak szczytny, że warto było dla niego sięgać po niemoralne metody. O dziwo, byli w stanie wmówić wyborcom, że ich korupcja jest moralnie usprawiedliwiona, bo walczą ze znacznie gorszą korupcją dawnych właścicieli PRL, a potem z Platformą Obywatelską, która rzekomo stała się spadkobierczynią dawnych komuchów. To, że w PO byli wybitni działacze opozycji demokratycznej: Stefan Niesiołowski, Bronisław Komorowski, Jan Rulewski, Bogdan Borusewicz, Donald Tusk, nic nie oznaczało. PC, a potem PiS tłumaczyły – my jesteśmy dobrzy, oni źli. Musimy korzystać z metod czasem niemoralnych, by pokonać złych. W tym zbożnym dziele mogą pomagać tacy ludzie jak były PRL-owski prokurator Piotrowicz lub sędzia Kryże, a także dawni agenci SB. Dawny TW w „ich” szeregach jest zły, w „naszych” moralnie oczyszczony.
Jak uleczyć państwo, które wcale nie było chore
Każde ugrupowanie rządzące po 1989 roku miało u siebie ludzi nieuczciwych. Miało też swoje afery, organizowane czasami przez drobnych cwaniaków, a czasami przez grupy korzystające z politycznego wsparcia. Na tle regionu nie było zresztą tak źle. Według Transparency International Polska jest jednym z najmniej skorumpowanych krajów Europy Środkowo-Wschodniej, co oczywiście nie oznacza, że korupcja tu nie występuje. Ale propaganda PiS wmówiła Polakom, że żyjemy w państwie do cna przeżartym zgnilizną, a hasło walki o naprawę państwa okazało się na tyle nośne, że wyborcy w 2015 roku zaufali partii Kaczyńskiego. O dziwo, nie przeszkadzało im ani uwłaszczenie się PC, a potem PiS, na państwowym majątku, ani zbudowanie przez zaplecze PiS imperium SKOK-ów, które przed bankructwem muszą ratować miliardowymi sumami inne banki, a właściwie ich klienci, ani obecność w szeregach Prawa i Sprawiedliwości polityków wielokrotnie skompromitowanych.
Pamiętam moją rozmowę z pewnym człowiekiem na tydzień przed wyborami, który przekonywał mnie, że najważniejszą sprawą jest odsunięcie od władzy Platformy Obywatelskiej, najbardziej według niego skorumpowanej w Polsce partii. Nie był entuzjastą PiS, ale deklarował, że na to ugrupowanie będzie głosował, bo tylko to gwarantuje naprawę państwa.
Co by tu jeszcze przejąć i popsuć?
„Dobrzy ludzie” z PiS w ciągu trzech lat rządów wprowadzili nepotyzm na niespotykaną dotychczas skalę. To nie znaczy, że nepotyzmu wcześniej nie było, ale PiS nie tylko rozszerzył to zjawisko, ale również czyni to bezczelnie, bez żenady. Nepotyzm w wyraźny sposób obniżył jakość działania państwa. Było ono słabe już wcześniej i wymagało stopniowej poprawy. PiS zepsuł nawet te instytucje, które działały dobrze – np. nadzór nad rynkami finansowymi.
Koronna reforma „dobrych ludzi” – naprawa sądownictwa – doprowadziła do niespotykanego chaosu prawnego i zmniejszyła i tak niską efektywność wymiaru sprawiedliwości.
„Dobrzy ludzie” postanowili teraz przejąć prywatne banki.
„Czarnecki nie jest świetlaną postacią” – czytam nawet w mediach, którym daleko do PiS. W telewizji PiS-owskiej bankier przedstawiany jest jako uosobienie zła.
– My jesteśmy dobrzy, więc naprawimy krzywdy popełniane przez poprzednie ekipy polityczne i przez złych finansistów – mówią politycy PiS. Kradną, bo uważają, że cel uświęca środki.
Artykuł przygotował : Witold Gadomski. Wydawnictwo : wyborcza.pl
25.11.2018r.
Wszystkie informacje zaciągnięte z IMM.